Być może dlatego, że więcej nastawiłem się na turystykę zmotoryzowaną, po części sprzyjało temu otwarcie granicy z Czechami oraz bezproblemowy przejazd do naszych południowych sąsiadów.
Często też stare miejsca zmieniają się z roku na rok. Tak było na przykład ze Stawami Biskupimi w Lądku Zdroju. W 2010 panowała na nich swojska atmosfera, z kotami chętnie dojadającymi rybkę z "pańskiego stołu", muzyką disco polo oraz drewnianymi podestami.
W tym roku to wszystko stało się historią. Nowi Właściciele podnieśli standardy, poczynili olbrzymie inwestycje i przenieśli całą knajpkę nieco wyżej. Przez większą część naszego urlopu była ona zamknięta, ale załapaliśmy się na sam koniec sezonu.
Piwko czeskie oraz pstrąg w migdałach zrekompensował nieco wyższe ceny i myślę, że knajpka trwale zagości w naszych sercach.
Odwiedziłem w końcu bardzo ciekawe turystycznie, zabytkowe miasteczko Broumov w Czechach. Praktycznie nie zniszczone w czasie wojny, a ostatnio chyba odrestaurowane. Naprawdę warto je zobaczyć i wydać kilka koron na zwiedzenie miejscowego klasztoru z kościołem.
Korony warto wymienić w Polsce, bo kurs w miejscowej knajpce /będącej jednocześnie kantorem/ jest zdecydowanie niekorzystny dla polskiego turysty. Oczywiście Czesi każą sobie płacić za zdjęcia oraz filmowanie, ale daje to gwarancję, że materiał graficzny jest bardzo oryginalny.
Nie pominąłem w roku 2011 Bożkowa oraz pałacu Magnisów.
Zawsze robił na mnie olbrzymie wrażenie, ale w tym roku wreszcie wybrałem się z kamerą oraz aparatem fotograficznym. Zapraszam serdecznie do oceny moich wysiłków. Pomimo dewastacji, Pałac ciągle robi wrażenia, a jego architektura jest rzadko spotykana w innych częściach Polski.
Na sam koniec krótki filmik z rezerwatu Gór Stołowych. Nie odwiedziliśmy najczęściej odwiedzanych szlaków, będących niewątpliwą atrakcją turystyczną /Karłów i jego okolice/, ale skupiliśmy się na jakimś bocznym szlaku z którego powstało kilka filmików.
Na sam koniec mogę tylko zachęcić do odwiedzenia mojej ukochanej Ziemi Kłodzkiej i jej turystycznych atrakcji. Zmienia się ona z dnia na dzień, a często po roku ciężko jest rozpoznać stare miejsca.
Dotyczy to również naszej knajpki numer jeden z Lądka Zdrój, jaką jest restauracja Roma. Przeniosła się ona na sam dół, na ulicę Kościuszki. Atmosfera jest nieco inna niż na samej górze, ale jedzenie tak samo smaczne, a Właściciele przemili.
Widać ogrom pracy włożony w remonty dróg, aczkolwiek daleko nam jeszcze do stanu po drugiej stronie granicy.
Na koniec zapraszam wszystkich miłośników rejonu Kłodzka i szeroko pojętych jego okolic do komentarzy i zamieszczania swoich spostrzeżeń, błyskotliwego oka turysty.